Kurtosz Bar, ul. Kołłątaja 4, Lublin – ZAMKNIĘTE
Pierwszy raz węgierskie kołacze spróbowałam podczas weekendu w Budapeszcie kilka lat temu. Ale wtedy spotkałam się jedynie ze słodką wersją. Do tej pory w Lublinie widywałam je tylko na zjazdach food trucków. Teraz mamy swój własny bar z kołaczami, gdzie możemy zamówić nie tylko słodkie, tradycyjne przysmaki, ale też… słone!
Lokal jest malutki, ale wystarczający, w przypadku takiego produktu. Obstawiam, że większość osób i tak zamawia je na wynos. Pełne informacje wypisane są na dwóch tablicach, posypki w witrynie, a cały proces przygotowywania rozgrywa się na naszych oczach.
Zamówiliśmy dwa świeżo wypiekane kołacze: mały orzechowy z masłem orzechowym (7 zł) oraz słony z serem i ziołami (7 zł). Oba wzięliśmy na wynos. Kupiliśmy również jeden z wcześniej przygotowanych kołaczy: mały kokosowy. Zapakowane kołacze są tańsze o 1 zł, ale my dostaliśmy nasz z rabatem 50% czyli za 2,5 zł.
Do wyboru są kołacze w wersji małej i dużej z posypkami: tęczową, cynamonową, waniliową, kakaową, orzechową, wiórkami kokosa i migdałami.
Ciasto drożdżowe jest świeże, dobrze wyrobione, a kołacze przepyszne! Chętnie wrócę na słodką wersję, a mąż chce spróbować rożka z twarożkiem i rukolą. Ceny są adekwatne, mniejsza wersja – zwłaszcza z dodatkami! – jest bardzo sycąca. Ciekawa odmiana i trochę Węgier w centrum Lublina.
Polecam!