Warsztaty „Wieprzowina regionalna. Doceń smak tradycji” odbyły się ponad miesiąc temu w Lublinie. Do tej pory jakoś nie złożyło się by o nich napisać, ale myślę, że w moim przypadku warto, ponieważ były to moje pierwsze warsztaty. Bardzo się ucieszyłam, że dostałam na nie zaproszenie, zwłaszcza po relacjach z warsztatów, które odbyły się w Warszawie, oczekiwałam naprawdę ciekawych doznań smakowych, jak i oczywiście wiele nowej wiedzy na temat wieprzowiny.
16 lipca dotarłam do hotelu Luxor i tam poznałam pierwszą uczestniczkę warsztatów. Później stopniowo docierały kolejne dziewczyny, a rozmowa na tyłach hotelu była naprawdę miła. Z tego co pamiętam, to byłam chyba jedyną, dla której to była pierwsza tego typu impreza. Chwilę przed rozpoczęciem weszłyśmy do środka i zdziwiłyśmy się, że jest nas tak mało, a miejsc przygotowanych na prawie dwa razy więcej osób. Po jakimś czasie dołączyli do nas kucharze z hotelu Luxor oraz prowadzący – Adam Michalski.
Najpierw była prezentacja i wykład o tradycyjnych rasach świń: Złotnickiej Białej, Złotnickiej Pstrej i Rasie Puławskiej. Omawiane były charakterystyki poszczególnego rodzaju mięsa, sposoby przyrządzania, temperatury pieczenia i stopnie wysmażenia mięsa. Jeśli ktoś wcześniej o tym nie wiedział – a przyznam, że gdy z wieloma osobami rozmawiałam jeszcze kilka tygodni po warsztatach, to nie mieli pojęcia o niektórych rzeczach – to mógł się dowiedzieć, a przede wszystkim przekazać to dalej.
Po warsztatach przyszła pora na degustacje i …pierwsze rozczarowanie. Otóż wbrew nadziejom dotyczących naocznego zgłębiania wiedzy odnośnie wcześniej omawianych technik przygotowywania mięsa, musieliśmy się zadowolić jedynie próbowaniem gotowych potraw. Nie mieliśmy wstępu do hotelowej kuchni, w przerwach udawali się tam jedynie kucharze. No cóż, trzeba było to zrozumieć i oczekiwać na kolejne smakołyki – bo tym właśnie były. Mięso promowanych ras świń, jest nieporównywalnie lepsze niż to, które kupujemy i przygotowujemy na co dzień. Mięso było delikatne, rozpływało się w ustach i z pewnością jeszcze długo będę pamiętać ten smak. Wspaniałe były także sosy, a przede wszystkim danie „na pożegnanie”: polędwiczki z sosem borowikowym i żubrówką.
I na koniec zdjęcie wszystkich blogerek na tyłach hotelu:
mi trochę rozwiało włosy 😉 mam nadzieję, że dziewczyny nie będą mi miały za złe, że dodałam to zdjęcie |
Wrażenia super, bo chociaż nie były to warsztaty w pełnym znaczeniu tego słowa, to jak na pierwsze takie wydarzenie jestem z nich zadowolona. Wiedza z pewnością mi się przyda, bo aż kuliłam się w sobie, gdy pan Michalski wspominał o błędach w przyrządzaniu wieprzowiny.
Fajna relacja:) Szkoda że to rzeczywiście nie były takie typowe, kulinarne warsztaty a tylko degustacja.