Od zawsze lubiłam zbierać różne „śmieci”, które inni z pewnością wyrzuciliby do kosza. W ten sposób z maminych bukietów odzyskiwałam wstążki, ze ścinków materiałów tworzyłam nowe rzeczy, a kamyczki, patyczki i zasuszone kwiatki zamieniałam w prezenty „od serca”.
Teraz zbieram już dużo mniej, chociaż blogerki kulinarne wiedzą, że my potrafimy wykorzystać nawet kawałek sznurka do stylizacji, więc takich „przydasiów” mam całą szafkę.
DIY zawsze mnie fascynowało, bo wszelkie kreatywne i kombinacyjne zabawy były moją domeną w dzieciństwie, gdy miałam jeszcze bardzo dużo czasu. Teraz z radością obserwuję, jak robią to inni, czasami korzystając z ich gotowych pomysłów. Dlatego zaproszenie na warsztaty DIY, które jednocześnie były upcyklingowe bardzo mnie ucieszyło. Mogłam sprawdzić się trochę nowej roli, dzięki której wróciłam do dziecięcych lat.
*Wpis powstał przy współpracy z marką Cono Sur.
Warsztaty zostały zorganizowane przez markę Cono Sur, a poprowadziła je Julia Wizowska z bloga Na nowo śmieci w pracowni Cztery Razy Trzy (ul. Litewska 12 w Warszawie). Nowe miejsce i nowi ludzie – chyba tego było mi trzeba. Do tego w pracowni było tyle pięknych rzeczy, które z przyjemnością przygarnęłabym do moich kulinarnych stylizacji.
Temat zajęć był jasny od wejścia – tak przygotowany stół mówił sam za siebie, ale Julia przybliżyłam nam różne techniki oraz objaśniła, który klej do czego najbardziej się przyda. Dla mnie – mimo wszystko laika DIY to bardzo przydatna wiedza.
Każda z nas miała wykonać lampkę z butelki po winie – te podarowała na ten cel marka Cono Sur. Dodatkowo niezbędne były ledowe lampki – i tu, w wersji najszybszej można zakończyć, ale cieszymy się, że Julia poszła o krok dalej i zdobyła drewniane plastry oraz różne naturalne elementy deoracyjne, jak: kamyki, muszelki, kawałki mchu czy gałązki.
W końcu zabrałyśmy się do pracy, i każda wykonała lampkę dla siebie. Wersja pokazowa była w pionie, ale uznałam, że w moim mieszkaniu będzie mało praktyczna. Do tego dochodziła kilkugodzinna podróż do domu. Wybrałam więc wersję „skośnego poziomu”, wykorzystując wgłębienie, które zostało już na nim wcześniej zrobione.
Swoją lampkę z butelki ozdobiłam mchem, kawałkami kory i uroczą ślimaczą muszelką.
Nie będę wychodzić poza swoje specjalizacje, więc TUTAJ linkuję do świetnej instrukcji Julii, która krok po kroku pokazała Wam, jak ją przygotować.
Poniżej możecie zobaczyć jak lampka prezentuje się na moim parapecie.Dodaje uroku nie tylko w okresie przedświątecznym.
Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie!
*grupowe fot. Agata Szczotka-Sarna, dzięki uprzejmości Asi z bloga Organiczni.eu.