Warsztaty oficjalnie przyjęły nazwę „Śniadanie na trawie, czyli poranna uczta dla zakochanych”, ale moim zdaniem podtytuł „Przedwojenne smaki Lublina” opisuje je zdecydowanie lepiej, zwłaszcza, że dania nie były piknikowe. Warsztaty i piknik na trawie odbyły się w ramach projektu „Perła i frak czyli flirt w stylu retro. Święto kultury międzywojnia”. Sam program festiwalu był naprawdę ciekawy i dopracowany, niestety mi udało załapać się jedynie na warsztaty kulinarne, które odbyły się na Wirydarzu Centrum Kultury w Lublinie.
Warsztaty poprowadził Kamil Kotarski, który przygotował dla nas ciekawą prezentację o kuchni przedwojennego Lublina oraz cztery przepisy, które miały nas przenieść smakiem do dawnych lat. W oczekiwaniu na przygotowanie stanowisk można było poczuć się jak na pikniku: nie zabrakło leżaków, koców i smacznego jedzenia (cebularze, owoce, ciasteczka, oliwki, sery i konfitury) oraz posłuchać największych szlagierów z tego okresu.
Zainteresowanie w warsztatach wyraziło ok. 20 osób – podzieliliśmy się na cztery grupy, z których każda wysłała swojego przedstawiciela do losowania przepisu. Ja miałam przyjemność gotowania z Karoliną, Ulą, Igą i Michałem, od początku mieliśmy również wsparcie w postaci małego smakosza 🙂 Karolina wylosowała dla nas „Puszyste naleśniki z sosem czekoladowym dla wspaniałego nastroju podczas randki„, a pozostałe grupy miały za zadanie przygotowanie:
- Ku uciesze serc i ust słodkie truskawki są mile widziane (Sałatka z bobem i malinami)
- Tradycyjna zupa cebulowa z okolic Goraja przełamana biały winem
- Przez żołądek do serca, czyli gdy Kucharz serwuje serduszka drobiowe to serca kochanków biją radośniej (Serca drobiowe z kaszą gryczaną)
Zabawa była przednia – niektórzy pierwszy raz robili sami naleśniki, na innych stanowiskach również nie było czasu na odpoczynek. Najszybciej na leżaki wróciła ekipa, która odpowiadała za sałatkę, ale i u nas była chwila odpoczynku, gdy patelnia przestała z nami współpracować. Czas mijał naprawdę szybko, prowadzący wszystkiego doglądał i dzielił się z nami cennymi radami. Panowała przyjemna i rodzinna atmosfera – której efektem były cztery pyszne dania.
Na koniec oczywiście nastąpiło najlepsze, czyli wspólna uczta. Na początku spróbowaliśmy zupy cebulowej – naprawdę kremowej i doskonale doprawionej. Następnym daniem były serca drobiowe z kaszą gryczaną i karmelizowaną marchewką, i tutaj zostałam zaskoczona smakiem, bo raczej nie przepadam za podrobami. Przed deserem spróbowałam jeszcze sałatki z bobem i malinami – lekka i wakacyjna, byłą fajnym przełamaniem przed naleśnikami. Nasz deser miał być podawany na gorąco, więc szybko wróciliśmy na stanowisko, by podsmażyć naleśniki i podgrzać sos czekoladowy – byłam zadowolona z efektu wizualnego, jak i smaku.
Dziękuję za wspólnie spędzony czas, Kamilowi za fajne przepisy i prowadzenie, a Stowarzyszeniu On/Off za ogólną realizację tego projektu.
PS. Z takich malutkich minusów muszę wymienić to, że co jakiś czas brakowało prądu, następnym razem można również pomyśleć o zapewnieniu uczestnikom warsztatów wody do picia.
zazdroszczę warsztatów, super sprawa 🙂