Pamiętam kuchnię z fajerką u mojej babci. U drugiej babci wciąż taka funkcjonuje. Pamiętam z dzieciństwa placki z fajerki, które były na tej kuchni wypiekane: duże, przypieczone i niezbyt piękne, ale za to niesamowicie dobre. Zajadałam się nimi w ogromnych ilościach i zawsze czekałam na wypieczenie kolejnych.
Wraz z rozwojem technologi także ta fajerkowa kuchnia została zamieniona na bardziej użyteczny sprzęt w postaci kuchenki z piekarnikiem. Z tego powodu nie jadłam ich przez kilka lat, aż babcia postanowiła przygotować je w starej wersji na nowo – tym razem na patelni. Smak prawie taki sam, w końcu prostota tych placków została zachowana. Dla mnie są smakiem regionalnym i nie zabrakło ich również na moim weselu 🙂
W ramach projektu „Kuchnia historyczna” umówiłam się z babcią na korepetycje z pieczenia fajercarzy. Zakupiłam potrzebne składniki i pod okiem specjalistki zabrałam się do zagniatania ciasta. Efekt? Podobno całkiem nieźle jak na pierwszy, samodzielny raz. Nie ma chyba lepszej rekomendacji!
Składniki /ok. 16 szt./:
- 4 jajka
- 2,5 kg mąki pszennej
- 1,5 l zsiadłego mleka
- 1 płaska łyżka sody
- 2 łyżeczki soli
- olej
Wykonanie:
Jajka wymieszać z zsiadłym mlekiem, dodać sól i sodę i dokładnie wymieszać.
Na stolnicę wysypać 2 kg mąki, w środku zrobić wgłębienie i wlewać po małej porcji zaczynu, powoli zagniatając ciasto. Czynność powtarzać, aż mąka wchłonie cały zaczyn. W razie potrzeby dosypać mąki, a pozostała będzie służyć do podsypywania. Ciasto powinno być luźne, ale nie może kleić się do rąk.
Następnie z ciasta formujemy wałek i odcinamy ok. 3 cm plastry. Rozkładamy je na podsypanej mąką stolnicy i lekko rozwałkowujemy tak, by powstały okrągłe placki. Zostawiamy do wyrośnięcia. Następnie można je piec tradycyjnie czyli na rozgrzanych fajerkach, albo na rozgrzanej patelni z niewielką ilością oleju. Podczas smażenia powinny jeszcze urosnąć.