Ivo Italian – Lublin

Ivo Italian, ul. Staszica 1/ul. Zielona 22, Lublin

ZAMKNIĘTE (W tej lokalizacji znajduje się Sexy Duck)

O restauracji Ivo Italian było głośno jeszcze przed samym otwarciem. Obstawiam, że wiosną był to najpopularniejszy lokal w Lublinie – nic dziwnego, skoro Ivo Violante akurat brał udział w najnowszej edycji programu TOP CHEF. Skoro była reklama o szerokim zasięgu, można było spodziewać się dużego zainteresowania, z czym niestety (według wielu opinii) niezbyt poradziła sobie obsługa, jak i sama kuchnia. O stoliki było trudno, więc postanowiono wprowadzić rezerwację internetową, która z uwagi na regulamin spotkała się z dużym sprzeciwem wśród klientów.

 

DSC_0522

 

Z Mężem do lokalu wybraliśmy się kilka miesięcy po otwarciu, by spojrzeć z dystansem na gorączkowe relacje, które na bieżąco śledziłam w Internecie. Postanowiliśmy nie korzystać z rezerwacji i spróbować zająć stolik prosto „z ulicy”. Udało się, chociaż restauracja była prawie pełna.

 

Pierwsze wrażenia to bardzo ciekawa aranżacja dwukondygnacyjnego wnętrza z otwartą kuchnią. Wchodząc po schodach możemy podziwiać zawieszony pod sufitem skuter w narodowych barwach Włoch. Wystrój jest prosty, ale bardzo trafił w mój gust: dużo drewna, w tym piękne, stare blaty i wykończenia z nieheblowanych desek oraz dodatki utrzymane w tonacji biało-czerwono-zielonej.

 

Krótka karta pozwoliła nam na szybką decyzję. Na początek wybrałam zupę pomodoro (6,80 zł), a jako dania główne pasty: z owocami morza dla mnie oraz bolognese wołowe dla Męża – obie po 18,80. Do picia zamówiliśmy piwo Ivo jasne i ciemne (po 6,8/0,5l) – tu uwaga od nas: nie idźcie tą drogą. To, że piwo ma nazwę lokalu nie sprawia, że jest lepsze. Wolałabym widzieć w karcie popularne włoskie piwo, a nawet dobrze by było, jakbyście spróbowali pokusić się o sprowadzenie piw z mniejszych włoskich browarów.

 

DSC_0527

 

Zupa była naprawdę pyszna i mocno pomidorowa, podana z mozzarellą i listkami bazylii. Chętnie zamówiłabym ją jeszcze raz. Obie porcje makaronu były bardzo duże i widać było od razu, że nie żałowano nam ani sosu, ani pysznych owoców morza. W mojej paście znalazły się krewetki, kalmary, ośmiorniczki i oczywiście małże. Do tego spora porcja rukoli i sosu. Mąż także był zadowolony ze swojego wyboru. Niestety nie dałam rady zjeść całej porcji, więc poprosiłam o opakowanie na wynos – nie było z tym żadnego problemu. Na koniec zamówiliśmy jeszcze lemoniadę (9,8) i kawę (8).

 

DSC_0535

 

DSC_0540

 

Obsługa była bardzo miła, właściwie nie mam do nich żadnych uwag, bo przy prawie pełnym lokalu radzili sobie świetnie. Czas oczekiwania na potrawy też nie był zbyt długi. Chętnie wrócę tam jeszcze na inne dania i chętnie zabiorę ze sobą znajomych – bo warto. Jeśli jeszcze nie byliście w Ivo Italian szybko to nadróbcie!

 

Tekst pierwotnie ukazał się w Magazynie Aromat #2 – znajdziecie go TUTAJ.

 

pizap.com14424850799681

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ula Z. / Français-mon-amour

Chyba trzeba będzie się tam wybrać przy najbliższej okazji 🙂

1
0
Would love your thoughts, please comment.x