Będąc w poprzedni weekend w Warszawie postanowiliśmy z Mężem przetestować burgerowe menu, którym chwali się sieć hoteli Ibis. Że podobno wszędzie tak samo, że są na równym poziomie… Byliśmy ciekawi. Od wejścia zaskoczyło nas wnętrze, ale o tym później.
Burgery dotarły do nas wraz z frytkami (4 zł) i sosami. Do każdego burgera był inny. Same burgery zasługują na duże brawa – jedynym minusem było niewielkie „przeciągnięcie” burgera, który okazał się trochę za bardzo wysmażony. Może przesadzę, ale uważamy, że to jedne z lepszych burgerów jakie jedliśmy. Może głównie za sprawą bułki, która naprawdę robi robotę – nie rozpada się, nie przesiąka i trzyma wszystko jak należy.Obstawiam, że frytki z mrożonki, ale były dobrze usmażone, więc nie czepiam się jakoś specjalnie.
Skład burgerów:
i-Cheese – wołowina 200g, sałata, pomidor, cheddar, cebula i ketchup.
i-Hawaii – wołowina 200g, sałata, pomidor, ananas, cebula i sos tysiąca wysp.
Warto wspomnieć o wystroju lokalu – Ibis Kitchen z pewnością nie jest typową restauracją hotelową, do jakiej byłam przyzwyczajona. Żywe kolory, połączenie skóry, plastiku i drewna prezentowało się nowocześnie i przyjemnie. Czuliśmy się swobodnie i chętnie jeszcze tam wrócimy. Aż żałuję, że Ibisu nie ma w Lublinie. Lokal był też bardzo dobrze oświetlony, co niestety nie zawsze się zdarza.Obsługa również zasługuje na pochwałę – kelnerki były pomocne, ale jednocześnie nie narzucały się ze swoją obecnością. I pamiętały o uśmiechu! 🙂
Nie jest tanio, ale warto zajrzeć i przetestować ich burgery. Dajcie znać czy w innych miastach też jest dobrze!