Pewnie nie wiecie, bo nie każdy interesuje się piwem, ale mamy w Lublinie prężnie działającą grupę Piwny Lublin. Jako, że lubię dobre piwo, doceniam to, co dzieje się na naszym rodzimym kraftowym rynku i sama trochę bawię się w piwowara, to staram się śledzić piwne nowości i premiery, które odbywają się w Lublinie. Wczoraj swoją premierę miało nowe piwo Perły – Whisky Stout – z założenia ciemne, lekko wędzone piwo, o delikatnym chmielowym i palonym aromacie. Perłową, w której miała miejsce premiera uwielbiam, więc wiedzieliśmy gdzie spędzimy środowy wieczór.
Perłowa była pełna, z uśmiechem zarejestrowałam otoczony tłumem bar i skierowaliśmy swoje kroki w kierunku podwórka. Tam również powoli robiło się tłoczno, a wszystkie stoliki były już zajęte. Wybraliśmy miejsce pod ścianą, na rozłożonych leżakach. W drugim rogu muzycznie rozkręcał gości Nowosad. Zapowiadało się nieźle… Mąż poszedł po piwo – oczywiście premierowe – a ja obserwowałam, co dzieje się dookoła. Po kilku minutach wrócił z dwoma, ładnie zapowiadającymi się kieliszkami. Przyszedł czas na wyczekiwaną degustacje.
O piwie będzie krótko – słaba, krótko utrzymująca się piana. Kolor ciemnobrązowy, aromat metaliczny, po ogrzaniu pojawia się w nim paloność. Piwo jest niestety bardzo wodniste, więc wypiłam je dość szybko. W smaku nie zanotowałam nic wartego zapamiętania oprócz niezbyt przyjemnej „ściągającej” goryczki. Bardzo słabo wyczuwalna była „wędzonka”. Piwo podawane jest zbyt zimne. Na innych stolikach można było zauważyć, że niektórzy pozostawiali je niedopite, nawet w połowie.
Mieliśmy w planach coś zjeść, bo kuchnia zapowiadała kilka niespodzianek inspirowanych piwem, ale kolejki długie, czas oczekiwania pewnie też niezły, a mając jedynie leżaki i żadnego stolika raczej nie byłoby łatwo o wygodną konsumpcję. Do tego nie mieliśmy już chęci na perłowe piwo. Nawet lubiany przeze mnie Witbier wyglądał u moich współtowarzyszy słabo i mniej słonecznie niż jeszcze dwa miesiące temu. Może ktoś będzie zadowolony, ale ja na tę chwilę jestem rozczarowana.
Obraliśmy jedyny słuszny kierunek na poprawę smaku, czyli skierowaliśmy swoje kroki do U Fotografa.