


Ja na wyjazd wybrałam drugi dzień Jarmarku. Niestety już od rana tego pożałowałam ponieważ po pięknej, słonecznej i upalnej sobocie, w niedziele pojawiły się burze i deszcz. Na szczęście po południu się trochę przejaśniło i mogłam pojechać do Biłgoraja. Niestety deszcz dał o sobie znać i tylko kilka stoisk było zastawionych. Sprzedawano: oscypki, ciastka oraz na szczęście regionalny piróg biłgorajski, racuchy, kiszoną kapustę czy chleb ze smalcem i ogórkiem. Nie było cen, smakosze mogli za to płacić ile uważali. Z tego co zauważyłam byli raczej hojni. I dobrze ponieważ jedzenie też było niezłe.
Mniej więcej po półgodzinie stoiska zaczęły się zapełniać. Pojawiło się także kolejne z regionalnymi przysmakami. Już z daleka zauważyłam, że będzie dobrze wyposażone, więc z przyjemnością czekałam aż będę mogła spróbować tego, co przygotowali. Były nalewki w pięknych, kolorowych butelkach. Próbowałam tarninówki (świetna!), cytrynówki i porzeczkowej. Jadłam placki z blachy, obwarzanki, próbowałam dżem i kolejny raz piróg.
Bardzo się cieszę za każdym razem, gdy ktoś chce promować regionalną kuchnię na takich imprezach. Szkoda tylko, że nie było tego więcej, bo w końcu Biłgoraj jest miastem powiatowym i z pewnością w okolicy działa wiele Kół Gospodyń Wiejskich, które można było zaprosić do współpracy.
Fotorelacja:
Takiego ogórki z chlebkiem ze smalczykiem to zdecydowanie bym nie odmwiła 🙂