Z racji braku deszczu i suchej pogody długo czekaliśmy na pojawienie się grzybów w naszych okolicach. Na szczęście w tym tygodniu spadł deszcz, było też trochę ciepła i… zdecydowaliśmy się, że w niedzielny poranek musimy pojechać. A dziś rano wstajemy i co? Ulewa, mżawka i tak na zmianę. Do tego chłodno okropnie. Na szczęście się nie daliśmy i o 8 wyruszyliśmy do oddalonego o 20 km lasu. Ja nastawiłam się raczej na rekreacyjny wypad – robienie zdjęć, spacerowanie i zbieranie grzybów, jeśli się trafią. Za to siostra i tata wyruszyli w jednym celu – jak największego zbioru grzybów.
Przywieźliśmy trzy koszyki: głównie maślaków i kozaków, ale trochę było też podgrzybków i borowików. No i mały termos czarnych jagód, które jeszcze uchowały się na krzakach.
jeden z 3 koszyków 🙂 reszta w bagażniku |
Bardziej szlachetne grzyby już się suszą w suszarce. Maślaki oczyszczone, obrane i z części zrobiłam sos na obiad. Reszta poszła do zamrażalnika w oczekiwaniu na kolejny 🙂
A z jagód jutro zrobię muffinki. Przypominam o KONKURSIE.
Ale bym sobie poszła na grzybobranie… Kiedyś to uwielbiałam 🙂
zbieranie grzybów jest ekscytujące!:)ładne zdjęcia:)
śliczne grzybki 🙂
super