Giselle, ul. Szewska 27, Wrocław
Podczas ostatniej wizyty we Wrocławiu postanowiłam zjeść wraz z Wojtkiem i kolegami „śniadanie na mieście”. Październikowa pogoda nie dopisała, więc miałam trochę czasu na wybranie lokalu, by nie kręcić się bez celu następnego dnia w deszczu. Giselle, czyli French Bakery Cafe zapowiadała się jako idealna knajpa śniadaniowa. Dodatkowo była bardzo blisko Starego Miasta, po którym musieliśmy obowiązkowo pospacerować.
Na zewnątrz deszcz, a w środku było przytulnie i ciepło. Z przyjemnością zajęliśmy jeden ze stolików i zagłębiliśmy się w menu. Szybko zapadły decyzje, bo śniadanie było dość późne, a my zdążyliśmy zgłodnieć. Ja wybrałam zestaw francuski (18 zł), Wojtek zamówił jajecznicę z wędzonym łososiem (15 zł), Paweł zdecydował się na omlet z szynką (14 zł), a Rafał na croque Madame (15 zł). Chłopaki dodatkowo domówili kawę (po 8 zł), ja swoją miałam w zestawie.
Na mój zestaw składał się: koszyk świeżo wypieczonego pieczywa, croissant maślany, konfitura z cebuli, jajko sadzone, podane z sałatką z pomidorków cherry i twarożkiem z dodatkami. Porcja była bardzo różnorodna, jajko zostało przygotowane tak jak lubię, a pozostałe dodatki fajnie do siebie pasowały. To był zdecydowanie dobry wybór, bo chociaż wydaje się, że to spora porcja, to w sam raz wystarczy dla jednej osoby jako sycący posiłek.
Wojtek swoje śniadanie dostał jako pierwszy, bo w końcu jajecznica – przynajmniej teoretycznie – to banał. Może i tak, ale ten kto ją robił zna się na rzeczy. Oprócz dobrego wykonania, chwalił składniki, a przede wszystkim ich jakość. Kawa również mu bardzo smakowała.
O daniach kolegów nie powiem zbyt wiele, bo ich nie próbowałam, ale mam wrażenie, że byli zadowoleni. Paweł pochwalił smak omletu i sporą porcję, podobną opinię wystawił również Rafał o swoim zamówieniu. Kolejny raz widać dobry stosunek jakość – cena.
Wiele propozycji śniadaniowych w menu Giselle brzmi pysznie, więc jeśli kiedyś będę miała czas, to chętnie wrócę tu na śniadanie. W środku jest przytulnie i miło spędza się czas, w witrynce wzrok przyciągają desery, do którym można zamówić różne smaki herbaty Kusmi lub ulubioną kawę. Obsługa była uśmiechnięta – to chyba najważniejsze, gdy szuka się knajpy śniadaniowej. Fajnie, że specjalizują się w konkretnej kuchni i ukierunkowali swoje siły, by możliwie najlepiej przygotowywać to, co mają w karcie, nie rozszerzając jej niepotrzebnie na kuchnie świata.
Zauważyłam, że od jakiegoś czasu lokal zbiera również gorsze opinie, ale my będąc tam tylko raz nie mamy porównania – nam wszystko smakowało.
PS. Na upartego można sobie nawet poradzić u nich ze zmianą dziecku pieluchy, chociaż nie ma do tego korzystnych warunków 😉
Ja byłam tam dwa lata temu, mniej więcej o tej porze. Przyznaję, smacznie było bardzo i wracałam tam na śniadania codziennie, przez cały nasz pobyt we Wrocławiu.
Byłam tam już wiele razy i jestem za każdym razem, kiedy przyjeżdżam do Wrocławia. Mam do Giselle wielki sentyment. I choć czasem faktycznie na śniadanie się czeka trochę za długo, to i tak jestem w stanie ten czas wytrzymać. Moje ulubione miejsce 🙂