Degustacja menu w restauracji BelEtage odbyła się 13 czerwca o 17:00. Restauracja BelEtage mieści się na parterze IBB Grand Hotelu Lublinianka (ul. Krakowskie Przedmieście 56). Jak to zazwyczaj bywa z hotelowymi restauracjami, mało kiedy mogą liczyć na klienta „z ulicy”, podobnie jest tutaj. Jednak my przekonałyśmy się, że to świetne miejsce nie tylko na uroczysty obiad, ale też codzienny lunch.
Na kulinarne spotkanie zostałyśmy zaproszone jak reprezentantki Lubelskiej Blogosfery Kulinarnej. Zjawiłyśmy się w składzie: ja, Marta, Marlena, Dorota, Gosia i Julianna.
Na początku zostałyśmy powitane przez panią Beatę Twardowską, która odpowiada w Grand Hotelu za marketing. Po zajęciu stolika przedstawiła nam pana Grzegorza Całucha – menadżera restauracji. Ilość sztućców zapowiadała kilka dań degustacyjnych, więc pozostało nam wybrać napoje, które miały nam towarzyszyć do kolacji. Część dziewczyn wybrała wodę, ale na stole pojawił się też sok i białe wino. Tego ostatniego trochę pozazdrościłam koleżankom, ale cóż, w ciąży alkohol niewskazany 😉
Na początek podano nam Roladkę z kaczki z sałatką z ogórka i kawiorem z tapioki oraz grzanką. Piękna kompozycja, delikatna, ale dobrze doprawiona roladka i pyszna sałatka z ogórka była doskonałym starterem. Grzanka mogłaby być troszkę lepiej przypieczona, ale poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń.
Na drugą przystawkę szef kuchni wybrał Szparagi z zasmażką z orzechów nerkowca i laskowych, smażonych na oleju kokosowym. Zaskoczyła mnie prostota tego dania, a jednocześnie przepyszne połączenie idealnie przyrządzonych szparagów oraz lekko słonej orzechowej zasmażki. Mój apetyt został rozbudzony na dobre i z niecierpliwością czekałam na kolejne dania.
Rozgrzewająca zupa tajska z krewetkami i marynowanymi warzywami została podana w ciekawy sposób: najpierw postawiono przed nami talerze z „wkładką” w postaci krewetek i mieszanki warzyw: marchwi, cukinii i ogórka. Aromatyczne przyprawy zapowiadały tajską kuchnie i nie pomyliłam się. Za chwilę pojawili się kelnerzy z porcjami zupy na bazie mleka kokosowego, którymi zalali nasze talerze. Zupa okazała mocno rozgrzewająca, pikantna i niesamowicie dobrze doprawiona. Okazało się, że zazwyczaj dostępna jest w karcie w okresie jesienno-zimowym, ale szef kuchni zapewnia, że mogą przygotować ją także poza sezonem. To zdecydowanie najlepsze danie tej degustacji wg mnie.
Daniem głównym okazała się Pierś z kaczki podana z puree jabłkowo-żurawinowym, marynowany rabarbarem z korzennymi przyprawami oraz kluseczkami kładzionymi podsmażonymi na maśle. Dodatki w tym daniu były naprawdę pyszne, a był też mały minusik w postaci niewystarczająco wysmażonej skórki kaczki. Szczególnie smakował mi rabarbar, który z powodzeniem mógłby się znaleźć nawet w słodkim deserze.
Ten deser zapowiedział sam dyrektor hotelu – pan Marcin Ankiersztejn. Stwierdził, że jest hitem restauracji i będzie naprawdę wyjątkowy. I taki był – zwłaszcza z uwagi na wielkość porcji. Gdy postawiono przed nami talerze z Lodami orzechowymi zapieczonymi w bezie z truskawkami macerowanymi w truskawkowym pudrze zaniemówiłyśmy z wrażenia. Jakie to było pyszne! Z góry wiedziałam, że po takiej ilości dań nie dam rady dokończyć deseru, ale z przyjemnością zjadłam wszystkie truskawki i zagłębiłam widelczyk w bezie w poszukiwaniu lodów.
Na chwilę pojawił się także pan Artur Góra – szef kuchni, któremu miałyśmy okazję podziękować za pyszną kolację degustacyjną. Na najwyższe uznanie zasługuje również obsługa.
Kolacja degustacyjna w Grand Hotelu okazała się przepysznym doświadczeniem, chętnie wrócę tam na obiad, zwłaszcza, że oferują promocję „quick lunch” za 30 zł. Wnętrze jest eleganckie, ale czego innego można się spodziewać w restauracji hotelowej?
A tak wyglądają blogerki przy pracy 🙂
Zaryzykuję opinię, że desery to mocna strona tego miejsca 🙂