Street Food Festival w Lublinie

Podczas ostatniego weekendu 30-31 maja odbył się w Lublinie Street Food Festival. To jedno z pierwszych takich wydarzeń, bo moda na food trucki rozprzestrzenia się u nas powoli. Tym bardziej cieszy mnie, że w końcu również i Lublin znalazł się na trasie festiwalu.

 

Na plac koło centrum handlowego Lublin Plaza zajrzeliśmy z Mężem i znajomymi w sobotnie popołudnie. Festiwal rozkręcił się na dobre i przy każdym stoisku było sporo klientów. Po wcześniejszym zapoznaniu się z ofertą food trucków pierwsze kroki skierowaliśmy do Celtyckich SMAKÓW oferujących kuchnię historyczną. Na początek wybrałam nasze polskie winniczki (4 szt. za 10 zł), Mąż kiszonego śledzia – podawany z kieliszkiem mocnej, cytrynowej nalewki za 10 zł, a kolega szynkę celtycką (12 zł/100 g).

 

Kolega był zachwycony szynką, mi smakowały ślimaki, a Mąż uznał śledzia za poprawnego. W każdym razie stoisko wyróżniało się sprzedawanymi daniami – mam nadzieje, że te przepisy sprzed setek lat to nie tylko chwyt marketingowy, ale również pasja i walka o odtworzenie historycznych smaków. Chętnie spróbowałabym sera hermelin, ale trzeba było się ograniczać, bo tyle jeszcze innych stoisk przed nami zostało…

 

DSC_0504

DSC_0509

DSC_0510

DSC_0512

 

Po przystawkach rozdzieliliśmy się, bo ja koniecznie chciałam spróbować pierożków od Momo-Smak. Kuchnia Tybetańska, a chłopaki postawili na konkret czyli burgery od B.B.Kings.  Wśród dużego wyboru pierożków zdecydowałam się na te z nadzieniem ‚krab z selerem naciowym’ (14 zł/10 szt). Czekałam na nie tylko ok. 10 minut, więc bardzo krótko. Oczywiście wiem, że są przygotowane wcześniej i tylko odgrzewane na parze. Szkoda, że nie można zamówić miksu smaków, bo jedna taka duża porcja jest zdecydowanie zbyt monotonna w smaku. Nie mniej jednak były naprawdę dobre.

 

Chłopaki na swoje burgery czekali dłużej, ale wiadomo – w końcu solidna porcja mięsa potrzebuje trochę czasu. Mąż zdecydował się na CheeseBurgera za 18 zł. Burger prezentował się naprawdę świetnie, mięso miało odpowiedni stopień wysmażenia, a dodatki były świeże. Jedyny minus za bułkę – za bardzo przypieczona i niestety mocno krucha. Najważniejsze, że głód został pokonany. Koledzy postawili na klasykę – ich burgery także wyglądały i podobno smakowały świetnie.

 

DSC_0532

 

DSC_0534

 

Szkoda, że było to również kolejne wydarzenie, gdzie widać ludzką kulturę (a raczej jej brak) – chodzi mi o pozostawianie resztek jedzenia, brudnych talerzyków czy pozalewanych stolików. Tak trudno wyrzucić to do kosza? Albo wyjąć chusteczki i wytrzeć stolik, jeśli niechcący coś się Wam wylało? W końcu każdy chciał usiąść przy czystym stoliku i skonsumować zamówione jedzenie. Szanujmy się.

 

W międzyczasie spróbowałam też lemoniady (7 zł) – trochę drogo, ale w sumie tylko na tym ten Pan zarabiał. Na koniec kupiliśmy jeszcze porcję frytek belgijskich z sosem miodowo-musztardowym (9 zł) i satay z kurczaka za 5 zł w foodtrucku Manufaktury Krakowskiej. Najedzeni ruszyliśmy w dalszą trasę.

 

Podsumowując – fajne wydarzenie, oby więcej takich w Lublinie! Chociaż następnym razem lepiej wybrać miejsce, gdzie zmieści się więcej ekip foodtruckowych. 

 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Żorż Ponimirski
Żorż Ponimirski
8 lat temu

Nie braliśmy więcej ekip, bo to był nasz pierwszy event w Lublinie i nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Zależało nam zarówno na zadowoleniu Klienta (Galerii), jak i food trucków (utargi) i publiki. Cieszę się, ze się podobało i myślimy już o kolejnym zlocie.

Edyta Kondrat
8 lat temu

Dzięki za info! 🙂 Mam nadzieje, że utargi były zadowalające i chętnie do nas wrócą 🙂

2
0
Would love your thoughts, please comment.x