Zawsze chciałam je zrobić, a w ostatnim czasie u mnie w domu robiło się tylko faworki i pączki z serka homogenizowanego. Po miłym i zadowalającym spotkaniu z ciastem drożdżowym, zaryzykowałam kolejny raz. I chociaż może nie wyrosły strasznie duże, bo nie są jak z amerykańskich filmów to i tak mi smakują. Domownikom też. Przepis ze słynnego już biedronkowego czasopisma „Moje smaki życia”.
Składniki (ok. 50 szt):
40 g świeżych drożdży
500 g mąki
1 szklanka ciepłego mleka
4 łyżki ciepłej wody
2 łyżki masła
2 łyżki margaryny
3 żółtka
60 g cukru
szczypta soli
olej do smażenia
Na lukier:
cukier puder
odrobina wody
sok malinowy do zabarwienia
kolorowa posypka do dekoracji
Wykonanie:
Drożdże zalać ciepłą wodą i wymieszać z łyżką cukru, aż do całkowitego rozpuszczenia. Odstawić w ciepłe miejsce na 10 minut.
Pozostałe składniki i drożdże umieścić w misie robota i miksować do czasu uzyskania jednolitej masy. Przykryć ściereczką i pozostawić na 2 godziny.
Gdy ciasto wyrośnie, rozwałkować je na podsypanej mąką stolnicy na grubość 1 cm. W cieście wycinać szklanką większe kółka, a kieliszkiem w ich środku małe. Pozostałe ciasto znów zagnieść i rozwałkować w celu wykorzystania do końca.
Wszystkie krążki przykryć ściereczki i odstawić na 30 minut do ponownego wyrośnięcia. Rozgrzać olej i wrzucać na niego krążki – nie za ciasno, bo jeszcze urosną. Smażyć po kilka minut z każdej strony.
Z cukru pudru, wody i soku przygotować potrzebną ilość lukru. Maczać w nim ostudzone donaty i każdy udekorować posypką.
Piękne! U mnie też pączki z dziurką.
I u mnie też coś na kształt donatów 🙂 Pycha!
Kocham donaty. Lubię piec, ale ciasta drożdżowego jeszcze sama nie odważyłam się zrobić. Muszę sie przełamać.